poniedziałek, 16 grudnia 2013

Róża od Wrzechświata

 Wczoraj tuptając sobie spokojnie w kierunku przystanku tramwajowego (gdyż wybierałam się na zajęcia na swojej uczelni) zauważyłam leżącą na żywopłocie porzuconą żółtą różę. Nie namyslając się wiele wzięłam ją ze sobą, chociaż zastanawiałam się co z nią zrobie w ciągu dnia. Róża spędziła ze mną wszystkie zajęcia i poszłyśmy razem na przedświąteczne spotkanie z moim przyjacielem (wiecie - dużo picia soku, wspominanie dawnych dziejów, mnóstwo śmiechu i wspólne kupowanie piżamy, a to wszystko zakończone złożeniem sobie nawzajem świątecznych życzeń w rodzaju "Wesołych  Świąt"). Kiedy wróciłam z różą do domu, była juz bardzo zwiędnięta i przemrożona. Jeżeli nie uda się jej odżyć, z pewnością tylko ususze jej płatki na pamiątkę.

Uznałam, że Wrzechświat musi bardzo mnie lubić skoro daje mi kwiaty (tak, wiem - ktoś go po prostu tam zostawił, ale mogę sobie to zinterpretować jak chcę, prawda?). Cięzko mi natomiast powiedzieć co w tym momencie nazywam Wrzechświatem. Jest to coś w pewnym sensie osobowego, dlatego piszę z dużej litery. Nie chodzi mi jednak tak po prostu o kosmos i wszystko co nam się z nim kojarzy, ale o oddziaływanie. Nie do końca wiem jak to nazwać. Może energią, może Bogiem, może jeszcze inaczej - to po prostu coś, co działa. Czego wpływ odczuć można każdego dnia. To jest to, czemu dziękuję kiedy znowu uśmiecham się do siebie i do losu, bo zobaczyłam jak moje pragnienia i marzenia sie spełniają.
W internecie przeczytać i usłyszeć można o czymś zwanym "Prawem Przyciagania". Wierzę, że to działa. Wierze, że mamy wpływ na otaczający nas świat i możemy kreować swoje ścieżki, chociaz nie mam pojęcia w jaki sposób to funkcjonuje. Często zastanawiam się, czy tak naprawdę żyjemy w czasie i mamy wpływ na przyszłość, mamy prawdziwą przeszłość, czy to tylko iluzja i nasze życie zapisane jest gdzieś w bezczasowej księdze przeznaczenia. Zastanawiam sie też, czy nasze myśli są naprawdę naszymi myślami, czy też wszystkie one krążą gdzieś w "eterze" i są tylko przez nas wyłapywane (no bo co to są właściwie te myśli?). Zastanawiam się nad wieloma innymi rzeczami. Ale to co jest dla mnie najważniejsze w tej chwili to to, że dokonał się w moim życiu pewien zwrot.

Oczywiście nie było to nagłe jak uderzenie pioruna. To znaczy było- w pewnym sensie. Ale jednocześnie był to też bardzo długi i zmudny proces, który zresztą nadal trwa i mam nadzieję nadal pchać go do przodu. Chodzi o specyficzny sposób podejścia do życia, do świata, o małą zmianę w sposobie myślenia. Osiągnęłam sukces i mogę powiedzieć, że teraz mysle naprawdę pozytywnie. Oczywiście nie znaczy to, że jest idealnie i nagle wszystko przyjmuję od razu z radością i wdzięcznością. Ale to i tak wielki przeskok w myśleniu. A wszystko zaczęło się od bolących wnętrzności...

Nie bedę tu opisywać szczegółów. Sęk w tym, że mam w tej chwili do wykonania kilka stosunkowo drogich badań i do odwiedzenia kilku lekarzy. I nie wiem czy już zwariowałam, czy jestem na granicy, ale cieszy mnie to. Pomimo tego, że mogłabym się denerwować, że brak mi na to czasu i pieniędzy. W końcu mam tyle wydatków, tyle planów, tyle rzeczy do załatwienia...
Paradoksalnie od tamtego czasu zaczęłam widzieć w każdym problemie, każdej przeszkodzie rodzaj wyzwania. Czegoś, co trzeba rozwiązać, aby stac sie lepszym, wiedzieć więcej, być szczęśliwszym. W dodatku bardziej doceniam to, że mam osboy gotowe mi pomóc. To, co mam teraz w głowie, to przekonanie o tym, że jedyne co dzieje się codziennie, to realizajca moich marzeń, moich myśli. Czasami tylko w bardzo pokrętny sposób. Wiele razy jednak miałam już w życiu sytuacje, że wydarzenia pozornie nie mające ze sobą wiekszego związku doprowadzały mnie do celu, do którego nie potrafiłam dojść w inny sposób, a który chciałam osiągnąć. Jestem dużo spokojniejsza, dużo więcej się usmiecham i mniej spieszę. Bardziej pozytywnie patrzę w przyszłość i mniej zrażam się porażkami. Wiem, że przede mną wiele mniejszych i wiekszych kryzysów, ale wiem, że już nigdy - jak to się mówi- nic nie będzie takie samo :)

Moja żółta róża od Wrzechświata jest teraz dla mnie symbolem mojej małej pozytywnej przemiany. Wiem, że to wszystko brzmi tak bardzo ... wzniośle. Chciałoby się powiedzieć - metafizycznie. Ale to dla mnie bardzo wielki i bardzo znaczący krok na przód.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz