piątek, 29 listopada 2013

I kolejne zmartwychwstanie...?

Pewnie się powtórzę jak to napiszę, ale ten tekst bardzo mi pasuje na początek tego wpisu - jedną z najlepszych metafor jaką kiedyś usłyszałam była "życie jest jak x + sin x ".
Przez ostatnie dwa tygodnie znajdowałam się gdzieś przy dnie tej sinusoidy jeśli chodzi o produktywność i realizację swoich postanowień, ale ja już chyba tak po prostu mam - często się poddaję, ale ciągle zaczynam od nowa. Przegrywam wiele bitw, ale ciągle powstaję żeby nie przegrać całej wojny. Tak sobie o, od czasu do czasu zmartwychwstaję.
Sama nie wiem, czy moja wola jest bardzo silna, czy bardzo słaba. Z jednej strony wciąż upadam (i to bardzo łatwo i często) a z drugiej - ciągle podnoszę i zaczynam na nowo.
Po ostatnim dość obfitym w naukę okresie postanowiłam nieco odpocząć i przez tydzień olałam wszystkie książki, notatki i komputer po prostu kładąc się wcześnie spać. Przeciągnęło mi się to jeszcze na kolejny tydzień. Dodatkowo doszło do tego ogromne zaniedbanie diety. Bardzo pięknie szukałam sobie wymówek, aby co chwila sięgać po coś, czego nie powinnam jeść, co poskutkowało wysypem przeróżnych niespodzianek na twarzy, bólami brzucha i obsesyjnym strachem przed utyciem (dziwne, że nie przeszkadza mi on jeść słodyczy - coś tu jest nie tak!). Ostatni tydzień musiałam przeżyć również bez tańca, bo na poniedziałkowych zajęciach naciągnęłam ścięgno, w środę odwołano mi lekcje, a czwartek spędziłam z moim ukochanym (co akurat nie jest powodem do narzekania, a nawet wręcz przeciwnie).
Ale, ale - strasznie dużo piszę ostatnio o pierdołach zamiast o tym co kojarzy się z tytułem bloga. Co prawda nie jest to blog o informatyce tylko o mnie i o moich zmaganiach z samą sobą w dążeniu do bycia programistą, ale ileż można... ^^
Zapisałam się na konferencję dotyczącą androida, jest w przyszłym tygodniu. Za dwa dni zaczynam też androidowy kurs - może to pomoże mi wreszcie ruszyć z moją aplikacją. Marzy mi się zostać mistrzem C++ ale póki co ostatni kolos rozłożył mnie na łopatki... Marzę sobie i marzę, a robić nie ma komu. Ot, szara rzeczywistość.

Przed chwileczką odezwała się do mnie koleżanka z dawnych lat (jeszcze czasy podstawówki). Okazało się, że też studiuje informatykę, ale na AGH i jest już semestr wyżej, chociaż młodsza o rok (umie dużo więcej niż ja , ach, poczułam się taka głupia i niedouczona). To interesujące jak toczą się ludzkie losy i jak wszystko zmienia. "Jeszcze nie tak dawno miałyśmy po 10 lat i nic w głowie" - jak to napisała Kasia.

Cóż- na dziś na pewno pora kończyć, pora spać. Jutro zajęcia na uczelni i chcę wynieść z nich jak najwięcej. Dowiem się na pewno jak poszły mi kolokwia z matematyki i może nauczę się czegoś nowego, kto wie :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz